Często zdarza się, iż nowoczesne lampy potrafią przybrać kształty udziwnione i nienaturalne, wykorzystując także rozwiązania całkowicie nieprzydatne. W efekcie powstają twory nieatrakcyjne, które nie chcą się sprzedawać. Wtedy na pomoc ruszają pracownicy marketingu, którzy do produktu dorabiają ideologię, często jednak niespójną i pachnącą sztucznością.
Spoglądając na taką lampę odnosimy wrażenie, że projektant zachłysnął się swoją wizją i używamy określenia „popłynął”, wcale nie odbiegając daleko od nazewnictwa fachowego, które szeroką grupę podobnego charakteru zjawisk nazywa przepływem. Spotykamy go wszędzie tam gdzie pojawia się element kreacji – pisarze doświadczają weny, myśliciele i artyści flow, każdy z nas miewa tak zwane przebłyski.
Niezależnie od terminologii i rodzaju aktywności prawdziwym wyzwaniem jest stanąć obok swojego przepływu, spojrzeć na niego przez aurę chłodnego osądu i odpowiedzieć sobie na pytanie – czy nie przesadzam?
Jeśli w procesie twórczym nauczymy się kontrolować swoją energię uzyskamy rezultaty, które mieścić będą się w obrębie pewnego rodzaju mediany akceptowalności, nie stając się jednocześnie wytworami średnimi.
Prawdziwa sztuka to taka, która zawiera w sobie komponent uniwersalistyczny, zrozumiały, ale… może nie na pierwszy rzut oka. Sztuka może zawierać się w każdym ludzkim wytworze, także w z pozoru zwyczajnej lampie.
Choć kolekcja Philipsa o wdzięcznej nazwie Lirio by Philips nie ustrzegła się pewnych błędów, to jednak kilka lamp przekonująco urzeka nas trafnie łącząc w sobie nowoczesność i prostotę formy. Taki rezultat osiągnięto łącząc kształty proste i symetryczne z eleganckimi materiałami – zwłaszcza aluminium i barwionymi tworzywami sztucznymi tłoczonymi przez wysokoprężne wtryskarki oraz pewnymi atrakcyjnymi rozwiązaniami – na przykład wykorzystaniem lamp LED-owych, czy zautomatyzowanego sterowania.